WKW PTTK

Rzeka Gauja - rzeka komarów i skał

Refleksje ze spływu i opis szlaku

Nasz Jaśnie Panujący Prezes wymyślił, kilka osób się zgodziło. Droga długa ale nazwa brzmi tak egzotycznie, że ciekawość wzięła.

Znów pojechaliśmy na wschód.

Mało kto w obecnych czasach myśli o Łotwie, jako o kawałku ziemi który warto zobaczyć. Każdy szpera w pamięci i kojarzy zlepek nazw LitwaŁotwaEstonia jako cos nierozłącznego, ot, kraje nadbałtyckie.

Na Litwę się jeździ zobaczyć kresy, "piękno jej w całej ozdobie", pobyć "nad Niemnem", szukać polskich śladów.

Estonia jest krajem egzotycznym z założenia. Już prawie skandynawskim, lecz położonym dalej niż pobliska, Bałtykiem tylko oddzielona, Szwecja.

A Łotwa leży pośrodku, w gruncie rzeczy niedaleko, bo cała droga do jej granicy to tylko 800 km, z czego połowa w Polsce. Nie jest znana, nie jest popularna, choć leży nad Bałtykiem, choć ma łagodniejszy od naszego klimat, mnóstwo lasów, piękne rzeki a nawet zobaczyć można zbliżone do podgórskich krajobrazy.

Może nie jest to kraj dla tych, którzy uwielbiają cywilizację i jej zdobycze w postaci ogromnych aglomeracji miejskich, nadmorskich kurortów i świetnie przygotowanych tras narciarskich, ale dla nas ciekawsze jest poznawanie świata od strony innej niż się ogólnie przyjęło, od strony rzeki.

Łotwa jest krajem, w którym ludzi mieszka niewielu, raptem niewiele ponad 2 miliony. Spośród tego 69 procent mieszka w miastach. Miast tych też jest niewiele i są one z reguły niewielkie. Najwięcej mieszkańców Łotwy mieszka w jednym z nich, Rydze, największym spośród miast wszystkich trzech krajów nadbałtyckich.

W zasadzie można byłoby powiedzieć że łatwiej płynąc po rzece spotkać łosia niż człowieka. I tu niespodzianka. Rzeka, którą wybrał nasz Jaśnie Panujący jest ulubioną rzeka Łotyszy. Długa (ponad 450 km) lecz nie najdłuższa (tą jest Daugava, po polsku zwana Dźwiną), za to najchętniej odwiedzana.

Gauja płynie w krainie geograficznej zwanej Liwlandią, leżącej w północnej części kraju, między Zatoką Ryską a granicami z Estonią i Rosją. Jest to najsłabiej zaludniona część Łotwy, stąd nasze zadowolenie z opuszczenia cywilizacji i cieszenia się dziką przyrodą. Około 1/4 długości Gauji ustanowiono parkiem narodowym.

Płynąc codziennie widzieliśmy lasy, lasy, lasy, rzekę, lasy. Bociany, kaczki, różnych skrzydlatych drapieżców. Poza tym - cisza. Można byłoby to uznać za nudne, gdyby nie to, że rzeka co jakiś czas ociera się o skały z piaskowca, odsłaniające się w zboczach szerokiej czasem do 2,5 km pradoliny. Wtedy lenistwo kajakarza odchodzi. Rzeka z leniwej, szerokiej, spokojnej zmienia się w wartką, pieniącą się wodę, wzburzoną, chlapiącą i nieznacznie podnoszącą poziom adrenaliny.

Skały są największą atrakcją parku Gaujas Nacionalais Parks. Mięciutki żółty piaskowiec, poukładany w misterne falujące jak ciasto francuskie warstwy, wynoszący się kilka do kilkunastu metrów ponad poziom rzeki, nad którą chwilę wcześniej widzieliśmy tylko płaskie plaże i lasy.

Skały wyrastają nagle i tak samo nagle znikają, nie dziwi więc mnóstwo legend o diable uciekającym przed pobożnymi mieszkańcami, zostawiającym ślady gdzie popadło.

W piaskowcu ślady zresztą nie trudno zostawić, o czym świadczy olbrzymia liczba gniazd jaskółek brzegówek wydłubanych w skałach ale też gniazda - barcie, pracowicie wydłubane dziurki wielkości ziarna przenicy, zamieszkałe przez pszczoły. A skoro pszczoły sobie wydłubały mieszkanie to czy człowiek nie może sobie czegoś wydłubać?

Może, i wydłubuje kto może i czym dysponuje. Całe ściany skalne w zasięgu pomysłowej ludzkiej ręki (często z narażeniem zdrowia a nawet życia), są opisane imionami szczęśliwych ze swej wizyty, Jury, Matwieja, Żory... A byście wypróbowali cyrylicy w granicie... Niestety Janis, Knut i Mariusz też się zdarzali.

Poza powyższym kultura turystów odwiedzających Gauję, czy rzeką, pieszo czy rowerem jest zadziwiająco wysoka. Śmieci, poza tymi, które przyniosła niedawna powódź, nie widzieliśmy. Śladów ludzi na brzegach poza śladami ognisk nie widzieliśmy, hałasów i głośnej muzyki na miejscach biwakowych nie słyszeliśmy.

A turystów spotkaliśmy owszem sporo. Oprócz naszych kajaków i kanadyjki w skalnych przełomach przed Ligatne spotkaliśmy tratwy, pontony i kajaki z miejscowych wypożyczalni. W parku narodowym Gauji istnieje też mnóstwo ścieżek pieszych i rowerowych, również bardzo chętnie uczęszczanych.

W parku narodowym rozbijać biwaku byle gdzie nie wolno. Stąd pola biwakowe ustalone co kilka kilometrów, oznakowane od strony wody, nawet nawiezione drewno na ogniska, czyste sławojki i kosze na śmieci. Choćby największy bałaganiarz się trzy razy zastanowi zanim zostawi swój ślad w jakiejkolwiek postaci. Czysto, cicho, spokojnie - ale na jednym z biwaków tubylcy powiedzieli, żebyśmy kajaki znad rzeki znieśli bo "w piz... ukradnut..." Po rosyjsku było, ale zrozumieliśmy o co chodziło. Tubylcy przyszli powędkować. Najpierw rozpalili ognisko, potem, śpiewali, potem łapali ryby a potem... nie wiemy co było, bo tak cichutko przeszli przez nasz obóz, że nikt ich nie słyszał. Ot kulturalni ludzie.

Była jedna zmora. Dosłownie kwasząca humory i spędzająca sen z oczu. Komary. Wszędzie. W lesie, nad rzeką, w namiocie, w ustach w nosie, w uszach... A jak tu się szczelnie ubrać skoro upał?

Jeden z naszych stwierdził u siebie nagły spadek ciśnienia krwi po wizycie w krzaczkach...

Komarów pewnie tyle samo co u nas, tyle, że na Łotwie ludzi dziesięć razy mniej niż w Polsce, biedactwa nie mają kogo wypijać... A komar też człowiek, pić musi... Na 4 osoby zużyliśmy 3 aerozole antykomarowe w 8 dni. Ich skuteczność (lub celność komarów) nadal widać na uczestnikach wycieczki.

Wyżej wspomniany upał, wyżej wspomniana ogólna cisza (pozacywilizacyjna bo ptaki się owszem darły) uspokajała, rozleniwiała, usypiała... Rzeka płynęła szybko. Często kajaki łączyły się w tratwy, często dzieliły się podręczne zapasy ogólnie rozumianej żywności. Często wiosła leżały bezużyteczne, po prostu przeszkadzając, bo niejeden narzekał na niesprzyjającą drzemce konstrukcję kajaka... Wakacje...

Ale, choć niby rzeka od rzeki różna, jednak nie po to jedzie się taki szmat drogi, żeby ocenić stopień jej trudności albo pospać w kajaku. Wypadałoby, a wręcz konieczne jest zobaczyć, w jakim kraju ta rzeka płynie. Wypadałoby wiedzieć, jakie dziejów zakręty ten kraj ukształtowały.

Pierwsze ślady człowieka na terenach Łotwy datują się na 8 - 9 tysięcy lat p.n.e. We wczesnym średniowieczu tereny te zamieszkiwały plemiona bałtyjskich - a więc spokrewnionych z Prusami i Jaćwingami Kurów, Zembalów i Letgalów oraz ugrofińskich Liwów.

W czasie, gdy tworzyła sie polska państwowość, ziemie te ulegały wpływom Wikingów ze Skandynawii jak i jednoczącej się pod wareskim berłem Rusi. Zachowywały jednak jeszcze wtedy pewną samodzielność. Zmieniło się to w końcu XII wieku, gdy dotarli tu niemieccy kupcy i misjonarze. W 1202 roku utworzony został Zakon Kawalerów Mieczowych, wchłonięty wkrótce przez Zakon Krzyżacki. Zakonne państwo dokonało podboju ziem obecnej Łotwy (nazywając rzecz eufemistycznie - kolonizacji), a dotychczasowi mieszkańcy albo zostali wybici, albo zostali zepchnięci do roli chłopstwa. Nieliczne jednostki zasymilowały się z niemieckojęzycznymi elitami powstałego państwa.

Tak powstały Inflanty: obszar obejmujący dzisiejszą Łotwę i Estonię, gdzie ludność miejska mówiła głównie po niemiecku, a ludność wiejska po łotewsku oraz w północnej części - estońsku i w innych językach grupy fińskiej.

Nowy etap dziejów zapoczątkowała likwidacja Zakonu Krzyżackiego, która, jeśli chodzi o inflancki jego odłam nastąpiła w 1561 roku. Wówczas to sekularyzowano go, ostatni Mistrz Zakonu Gothard Kettler stał się księciem Kurlandii i Semigalii i lennikiem króla polskiego, zaś pozostałe terytorium zakonne bezpośrednio włączono do wspólnego państwa Polski i Litwy.

W tym samym czasie rozpoczęły się zmagania między Rzeczpospolitą, Rosją i Szwecją o Dominium Maris Baltici, których początkowy etap rozegrał się właśnie w Inflantach. Poszczególne miasta i twierdze wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk aż do 1629 roku, gdy większa, północna część Inflant po Dźwinę wraz z Rygą znalazła się pod panowaniem szwedzkim.

Król szwedzki panował nad Inflantami do początku XVIII wieku i był to okres względnego spokoju i co za tym idzie, rozwoju i dobrobytu. Po wojnie północnej na mocy pokoju w Nystadt z 1721 roku kraj pozostający dotąd pod panowaniem szwedzkim został włączony do Rosji. W 1772 roku po I rozbiorze Polski dołączyły do niego Inflanty polskie, czyli lewobrzeże Dźwiny.

Okres pozostawania pod władzą carów był okresem, gdy na terenach nad Dźwiną obudziła się narodowa świadomość Łotyszy. Był to dość powszechny w XIX wieku trend, który 18 listopada 1918 w Rydze zaowocował proklamowaniem niepodległości.

Powstałe po raz pierwszy w historii państwo łotewskie obroniło swą niepodległość w stoczonej w latach 1918 - 1920 wojnie, w której przeciwko państwu sowieckiemu wspierała Łotwę armia polska. Łotwa obroniła niepodległość, lecz nie na długo: w 1939 roku podzieliła losy Polski i na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. Na Łotwę wkroczyła Armia Czerwona, a 5 sierpnia 1940 nastąpiło formalne włączenie do ZSRR - jako Łotewskiej SSR.

W związku z falami brutalnych sowieckich represji po czerwcu 1940, wkroczenie wojsk niemieckich w lipcu 1941 spotkało się z pozytywnym przyjęciem ludności łotewskiej.

W ramach okupacji niemieckiej Łotwa stała się Okręgiem Generalnym Łotwa Komisariatu Rzeszy Wschód. Na przełomie 1944 i 1945, mimo zajęcia większości obszaru kraju przez Armię Czerwoną w Kurlandii do maja 1945 broniło się znaczne zgrupowanie wojsk niemieckich i oddziałów łotewskich a do początku lat 50-tych XX w. działała silna antysowiecka partyzantka.

W okresie powojennym władze sowieckie dość intensywnie uprzemysławiały kraj, a jednocześnie umieszczono na jego obszarze znaczne ilości wojsk - oba te zjawiska doprowadziły do znacznego napływu na Łotwę Rosjan i ludności rosyjskojęzycznej. Jest to przyczyną tego, że także obecnie językiem rosyjskim włada biegle znaczna część ludności Łotwy.

Obecnie Łotwa jest krajem niepodległym, wyzwoliła się spod wpływów rosyjskich 21 sierpnia 1991 roku i dąży ku zachodowi Europy, czego wyrazem jest wstąpienie do Unii Europejskiej.

Tyle historii. Jest to niezbędna pigułka wiedzy przy poznawaniu kraju i jego mieszkańców.

Życzliwych i otwartych ludzi spotkaliśmy na Łotwie. Pomocni byli wszyscy a życzliwych wielu, których spotkaliśmy na swojej drodze.

Mieszkańcy Cekuli, samotnej zagrody wśród lasów niedaleko granicy z Estonią, odległej o kilkanaście kilometrów od znaczniejszego ludzkiego skupiska. Dotarliśmy tam wieczorem, szukając biwaku. Gościnna gospodyni zaproponowała, byśmy zjechali nad samą wodę, gdzie na piaszczystej skarpie było urządzone miejsce na ogień. Jednak leśna droga nie była przejezdna dla naszych busów. Pani domu znalazła rozwiązanie umieszczając nas przy ozdobionej girlandami doniczkowych kwiatów drewnianej stodole. I wodę ze studni pozwoliła brać.

Pierwszy biwak na Łotwie. Przez życzliwość gospodarzy mile zapamiętany.

Młodzi mieszkańcy Simaneni, mieszkający przy kamiennym moście, jak nam powiedzieli, moście dawnej drogi z Rygi do Sankt Petersburga. Wyszli do nas, bo obcych zobaczyli. Może czegoś potrzebujemy?

Organizatorka biesiady na zamku w Cesis. Dotarliśmy grubo po godzinach otwarcia, ale pozwoliła nam mimo to pochodzić po ruinach. Bylebyśmy gościom biesiadnym nie rzucali się w oczy, bo myślą, że sami są na zamku.

Zwiedzaliśmy miasta. Niewiele, bo niewiele ich jest w Liwlandii.

Cesis, Valmiera, Sigulda. Nazwy brzmią jak imiona księżniczek. Niewielkie, skromne ale za to dumne i z wielką historią, sięgającą czasów pogańskich i wczesnego średniowiecza.

Valmiera nie jest zbyt ciekawym miejscem. O palmę pierwszeństwa w zwiedzaniu miasta walczą kościół św. Szymona (z ogromną, widoczną z każdego zakątka miasta barokową wieżą, pamiętający czasy, gdy miasto znane było pod nazwą Wolmar) i gigantyczna galeria handlowa (jej historia krótka i niezbyt spektakularna). Galeria raczej wygrywa, jednakowoż nie ze względu na walory estetyczne...

My i inni płynący Gaują będziemy pamiętać Valmierę z innego niż powyższe względu. Otóż na płaskiej leniwej rzece, szerokiej jak trzypasmowa autostrada zrobiono kajakowy tor slalomowy. Głazy, ostrogi, bystrza, głazy, tyczki slalomowe, głazy... Po lenistwie większość z nas wybrała drugą z trzech możliwości. Pierwsza - przepłynąć środkiem, druga - przepłynąć bokiem, trzecia - przenieść kajaki. Honor nasz ratuje to, że nikt nie wybrał trzeciej...

Cesis, (Kieś), niewielkie miasteczko w samym sercu parku narodowego Gaui. Średniowieczne, z ruinami krzyżackiego zamku i wąskimi uliczkami z uroczą drewnianą zabudową.

Było niegdyś najwspanialszą siedzibą wielkiego mistrza zakonu inflanckiego. Na rynku niedaleko ratusza i monumentalnego XIII w kościoła św. Jana spodziewaliśmy się tętniącego życia wieczorno-nocnego (trudno określić w trakcie białych nocy). Ratusz, jeden ogródek letni, kolorowa fontanna, w której dzieci moczyły stopy, kilka osób, jakoś tak cicho i trochę smutno.

Sigulda. Przesadą jest twierdzić, że Sigulda jest miastem niewielkim. Wielkością w sensie zajmowanego obszaru jest miasteczkiem, ale jest wielka tym, co ma do zaoferowania turystom. Latem przypominające górskie trasy trekkingowe i rowerowe, baza wypadowa do wypraw na Gauję, średniowieczne zamki, kolejka linowa między uzdrowiskiem a zamkiem Krimulda (kolejna księżniczka ;-), z której można skakać na bungee, urocze uliczki, ogród zoologiczny. Zimą Sigulda staje się ośrodkiem sportów zimowych. W okolicy są trasy narciarskie oraz! jedyny w krajach nadbałtyckich tor bobslejowo-saneczkowy.

Zwiedzanie miasta i jego zamków pozostawiło jednak mieszane wrażenia. Wiadomo, że Łotysze, a właściwie Liwowie, Zemgalowie, Letgalowie mają bogatą historię, związaną z Krzyżakami, Polakami, Szwedami Rosjanami. Mają swoją kulturę, swój Biskupin (jezioro i osada Araiši), swoje pieśni, język, swoje zabytki... tylko po co te zabytki łatać cegłą dziurawką?

Zamek Turaida był ruiną od XVIII wieku i jako taki miał pewnie swój urok. Teraz widzieliśmy nowoczesny zamek krzyżacki ze wszystkim, co zamek średniowieczny mieć winien i ze świeżymi chodnikami, równiuteńką cegłą i znudzoną "wieśniaczką" sprawdzająca bilety wstępu.

Nawet stary kamienny mur obronny obudowali tą nieszczęsną dziurawką. W muzeum etnograficznym znajdującym się na terenie tego samego kompleksu muzealnego nikt jakoś nie połatał dziurawych rybackich łodzi ani połamanych krosien z pogańskich liwskich czasów. I to właśnie pobudza wyobraźnię. Piękne zapinki do szat i spinki do włosów zrobione z żelaza, o wzorach nieznanych Słowianom, raczej Skandynawom, ale też nie do końca... Krosna tkackie pionowe, nie poziome, jak u nas. Stroje zupełnie inne niż nasze, piękne, lniane. Łodzie rybackie takie jak u nas. Kosze i włóki wiklinowe takie jak u nas.

Mimo chrystianizacji, późniejszej należności do Polski, Rosji, Szwecji, kilkudziesięcioletniej rusyfikacji, mieszkańcy tego regionu zachowali swoją tożsamość, pieśni, święta, swój język.

A język? Coś koszmarnego! Nie sposób porozumieć się z Łotyszami w językach innych niż rosyjski i angielski. Język łotewski brzmi fatalnie obco w słowiańskich uszach. Ale! wbrew powszechnemu mniemaniu, jest to język mający tyle samo wspólnego z językami słowiańskimi, co ze skandynawskimi. Powstał z mieszaniny narzeczy indoeuropejskich i ugrofińskich. Ulegał zmianom pod wpływami niemieckimi, polskimi, szwedzkimi i rosyjskimi. Podobieństwa do każdego z tych języków w łotewskim urzędowym można znaleźć.

Jednak nie warto się starać, uczyć i męczyć. Rosjan na Łotwie jest 34%, więc jest gigantyczna szansa, że trafi się na Rosjanina. Oprócz tego za komunizmu młodzież zdecydowanie skuteczniej niż w Polsce była uczona rosyjskiego. Obecna młodzież bez przymusu systemowego zna świetnie angielski. Nie ma więc problemu z porozumieniem się. Zawsze jednak można spróbować jak jeden z naszych:
- Gawarisz po ruski?
- Da.. gawariu
- No, to słuchaj, bo ja tu mam grupę szesnastu osób i chcielibyśmy namioty rozbić, no rozumiesz, te... pałatki...

Gauja kończy swój ponad czterystukilometrowy bieg w Zatoce Ryskiej. I tu jest zachęta dla tych, którzy lubią morze, ale nie lubią tłumów. Niby to samo co u nas, najsłodsze morze świata, ale... na plaży nie było nikogo oprócz nas i chłopaka czytającego książkę. Żadnych glonów, sprzedawców looooodów, piiiiiwa, waaaaty. Morze, ptaki, spokój... Woda czysta, zasilana Gaują, przez to wcale nie słona.

Plaża w ujściu rzeki wygląda zupełnie inaczej niż zwykliśmy oglądać. Rzeka niesie ze sobą gigantyczne ilości drzew - widzieliśmy to w trakcie spływu, olbrzymie ilości poukładanych w stosy w trakcie wysokich stanów wód pni. I to nie drzewek kilkuletnich i kilkumetrowych. Wielkie kłody leciwych sosen, świerków, brzóz, buków, które miały pecha rosnąć na podmywanym brzegu rzeki. Wiele z tego ładunku zostało na płyciznach rzeki, ale równie wiele dociera do morza. Plaża zasłana jest konarami, drzewami i gałązkami cierpliwie wygładzonymi drobinami morskiego piasku.

Wieść niesie, że łotewskie plaże pełne są bursztynów... niestety nie potwierdzamy - nie znaleźliśmy.

Czas spędzony nad morzem był za krótki nawet dla tych którzy nad morzem widzą tylko "w prawo i w lewo" ale w planie wycieczki była jeszcze stolica, a (ze względu na uroki plaży) na Rygę zamiast całego dnia zostało nam tylko 3 godziny.

Wykorzystaliśmy ten czas najlepiej jak się dało, nóg i żołądków nie oszczędzając (obiad w McDonalds). Ale było warto nadwyrężać łydki.

Niewybaczalne jest pojechać na Łotwę i nie zobaczyć Rygi.

Wielka, dostojna, położona na brzegach Dźwiny Ryga to najpiękniejsza europejska stolica którą widziałam. Zdanie podzielone przez innych uczestników wycieczki. Pozytywnie podzielone do tego stopnia, że zaplanowaliśmy kolejną wycieczkę tylko do Rygi i nad morze.

Już w II wieku u ujścia Dźwiny istniała osada rybacka. Miasto zostało założone w 1201 roku przez biskupa Alberta von Buxhövden w czasie podjętej wówczas akcji chrystianizacyjnej pogańskich Liwów i szybko stało się, jako jeden z członków Hanzy (średniowiecznego związku miast handlowych Europy Północnej) ważnym ośrodkiem handlowym na wybrzeżu Bałtyku. W średniowieczu Ryga była jednym z najważniejszych portów bałtyckich. Zachowane do dziś kupieckie domy, siedziby gildii i cechów, kościoły i warowny zamek przypominają o niegdysiejszym znaczeniu miasta jako jednego z największych w północnej Europie ośrodka handlowego. O bogactwie mieszkańców Rygi świadczą takie budowle jak Mała i Wielka Gildia, Dom Wagi czy Dom Bractwa Czarnogłowych, niezwykle bogato zdobiony późnogotyckimi rzeźbami. Nie im jednak Ryga zawdzięcza swą wyjątkowość.

Miasto stanowi jedno z największych w Europie skupisk architektury secesyjnej.

Ilość, przepych i bogactwo cztero i pięciopiętrowych secesyjnych kamienic powala na kolana. Miasto wygląda tak, jakby najwybitniejsi architekci świata stanęli do konkursu na perłę secesji i pozostawili tu swe dzieła.

Nawet na kimś, kto nie lubi tego okresu w sztuce, dzielnica secesyjnej zabudowy wywiera niezatarte wrażenie. Zdobienia elewacji i jak najpełniej zachowane detale - płytki ścienne na klatkach schodowych, latarnie uliczne, ample we wnętrzach i inne cudowności zatrzymywały nas co chwila.

Zdjęciami jednej ulicy Alberta można byłoby wypełnić opasły album o architekturze i sztuce art nouveau. A przecież secesyjne perełki mniejsze lub większe można znaleźć niemal na każdej ulicy ryskiego śródmieścia.

Wiele tych pięknych budynków zajmowane jest obecnie przez ambasady, banki i inne zamożne instytucje. Zdziwiło nas jednak to, że wiele mieszkań w tych cudach stoi pustych. Zajrzeliśmy więc na podwórka... Przykro patrzeć. Kryzys obecny czy wcześniejsze... przód błyszczy, tyłu lepiej nie oglądać.

Ryga jest obecnie nowoczesną europejską stolicą, jest głównym ośrodkiem gospodarczo-przemysłowym, komunikacyjnym, kulturalnym i naukowym Łotwy. Mieszka tutaj aż 35 procent jej mieszkańców.

Ciągły ruch, mnogość języków słyszanych na ulicy, uniwersytet, liczne muzea, teatry, filharmonia, parki, jeziora, muzyka, ogródki letnie, nocne kluby, powodują, że nawet człowiek zainteresowany tylko tym co nowoczesne miasto ma do zaoferowania będzie zadowolony.

Ryga jest miastem, w którym warto zapomnieć o upływającym czasie.

Nam jednak czas deptał po piętach. W niedzielę wzięliśmy udział w wyborach prezydenckich. W małej podsuwalskiej mieścinie Bargłów Kościelny na listach wyborczych zanotowano 15 osób więcej.

Przebieg wyprawy

W imprezie wzięło udział 16 kajakarzy, którzy w 8 kajakach pokonali 127 km szlakiem wodnym. Sprzęt biwakowy przewożony był busami towarzyszącymi kajakarzom brzegiem.

26.6.2010
przejazd z Włocławka na Litwę, biwak w m. Aristava
27.6.2010
przejazd na Łotwę do m. Cekuli, po drodze zwiedzanie Kiejdan (Kedainiai), Szawli (Šiauliai) i Góry Krzyży (Kryžiu Kalnas) na Litwie
28.6.2010
spływ Gaują na trasie Cekuli - Simaneni
29.6.2010
spływ Gaują na trasie Simaneni - Grivini
30.6.2010
spływ Gaują na trasie Grivini - Cesis, zwiedzanie Cesis
1.7.2010
zwiedzanie skansenu archeologicznego w Araiši, spływ Gaują na trasie Cesis - Ligatne
2.7.2010
spływ Gaują na trasie Ligatne - Sigulda, zwiedzanie Turaidy, Krimuldy i Siguldy, przejazd na kamping nad jeziorem Dzirnezers
3.7.2010
wycieczka z Carnikavy nad morze (Zatokę Ryską) do ujścia Gauji, przejazd do Rygi, zwiedzanie Rygi, przejazd na nocleg do Aristavy
4.7.2010
powrót do Włocławka

Szlak kajakowy rzeką Gaują - Łotwa

Informacje praktyczne

Szlak na pokonanym odcinku bardzo łatwy (ZWA), jedynie na odcinkach szypotów Strenči, toru slalomowego w Valmierze i bystrzy koło Kuku iezis trudniejszy (max WW I), nieuciążliwy, bardzo malowniczy.

Rzeka szerokości około 100 metrów, o szybkim nurcie, woda czysta i zimna, choć raczej mętna, w kolorze rdzy, płynie niemal wyłącznie przez lasy. Stosunkowo mało nad nią miejscowości. Dobra trasa, by oderwać się od cywilizacji. Na odcinku od Valmiery chroniona parkiem narodowym i na tym odcinku wolno biwakować na miejscach wyznaczonych. Tłumów nie ma, z reguły biwakowaliśmy sami.

Ceny żywności nieco wyższe niż w Polsce. Waluta to łat: 1 łat to ok. 6 zł.

Opracowany na podstawie: Jan Kramek, Gauja, Pascal 2004.

184,0
Cekuli, samotna zagroda nad rzeką, dojazd drogą szutrową na Olinas odchodzącą za Strenči od szosy A3
169,6
Strenči, most drogowy, z lewej za nim pole biwakowe
165,9
most kolejowy, po około 2 km w korycie szypoty Strenči, cykl kilku bystrz, z których ostatnie, tuż przed ujściem rzeczki Kračupe, jest najsilniejsze
161,5
ujście rzeczki Kračupe (p)
154,9
ujście potoku Mellupe (p), za nim dogodne miejsce na biwak; na skarpie potężny dąb Simanenu Svetozols, wg tradycji pozostałość dawnego pogańskiego świętego gaju; warto udać się do mostu nad Mellupe, by zobaczyć zbudowany w końcu XIX wieku kamienny most dawnego traktu Ryga - Sankt Petersburg i położony na lewym brzegu Mellupe drzewiasty jałowiec Rijetekla (wszystkie miejsca oznakowane tabliczkami i kierunkowskazami)
149,6
ujście rzeki Abuls (l), za nim kemping Jaunaraji; na prawym brzegu plaża i wypożyczalnia kajaków
144,5
wiszący mostek dla pieszych na zakręcie w prawo; za kolejnym zakrętem, tym razem w lewo, początek toru slalomowego; wprawni kajakarze mogą popłynąć środkiem, mniej wprawni po przeniesieniu kajaków 10 m lewą stroną przy progu na początku toru mogą spłynąć skrajnym lewym obrzeżem toru slalomowego
143,0
Valmiera, most drogowy, w pobliżu z p. zabytkowy kościół św. Szymona, ruiny zamku oraz sklepy
139,4
most drogowy obwodnicy Valmiery; rzeka wpływa na obszar parku narodowego (Gaujas Nacionalais Parks)
131,7
biwak Sapa (l)
128,3
Liepas iezis (Skała Lipowa)(l), pierwsza z malowniczych skał piaskowcowych nad Gaują
126,5
skała Sietiniezis (p), dogodne miejsce do opuszczenia kajaków przed skałą; warto wyjść i zobaczyć ukryte wśród lasu białe piaskowcowe urwiska, udostępnione systemem drewnianych schodów i kładek
124,1
biwak Grivini (l)
117,7
biwak Rauna (l) przed ujściem rzeki Rauny
116,6
Kazu iezis (Skały Kozie)(l) z czerwonego piaskowca
111,3
biwak Janaramis (p)
110,5
most w Ramnieki
108,5
biwak Priedulajs (p)
106,7
Ergelu klintis (Orle Skały)(l) z różnokolorowych piaskowców; warto wysiąść na plaży przed nimi by wspiąć się na punkt widokowy
105,5
biwak Lenči (l)
101,8
biwak Lenčupe (p)
98,9
most drogowy w Cesis, za nim z p. biwak ale dogodniej zatrzymać się na kempingu kilkaset metrów dalej na lewym brzegu (cena 2,50 łata za osobę); do zabytkowego centrum miasta około 3 km; warto w nim zobaczyć ruiny zamku i kościół z XIII w. oraz zabytkową zabudowę; około 8 km od Cesis leży Araiši ze skansenem archeologicznym: rekonstrukcje chat paleolitycznych, wioski na jeziorze z IX - X wieku n.e. oraz ruiny zamku Kawalerów Mieczowych
94,4
biwak Kvepene (p)
88,2
ujście rzeki Amaty (l); zaczyna się najbardziej malowniczy, 10-kilometrowy odcinek Gauji, często ujętej z obu brzegów skałami; najpierw są to Edernieku iezis (p) i Limanu iezis (l)
86,6
skały Kuku iezis (p), bystrza w korycie
85,4
skały Linu iezis (p)
82,0
biwak Skalupe (p), z l. skały Springu iezis
80,7
Ligatne, przeprawa promowa, przed nią z lewej strony kemping (drogi!), można też biwakować tuż za dojazdem do promu, również z lewej strony, koło sławojki
78,1
biwak Katrina (l), naprzeciwko niego skały Katrinas iezis
77,4
skała Gudu klintis (p)
76,3
biwak Paslavas (p)
72,1
biwak Brasla (p) przed ujściem rzeki Brasla
65,7
biwak Berzi (l)
60,4
biwak Vejupite (l)
59,5
kemping (p) u podnóża zamku w Turaidzie; blisko stąd też do jaskini Gutmana, największej w krajach nadbałtyckich
58,7
biwak Sigulda (p)
57,7
most drogowy, płynąć bystrzem pod lewą arkadą; z prawej na wzgórzu ruiny zamku i zespół pałacowo-parkowy w Krimuldzie, z lewej Sigulda, w której warto zobaczyć ruiny zamku, pałacyk i kościół luterański, między Krimuldą a Siguldą nad doliną rzeki kursuje kolejka linowa
56,8
kąpielisko i kemping (l), za nim piaszczyste urwisko, można tu zakończyć spływ, gdyż w pobliżu przebiega asfaltowa droga

Autorzy: Agata Romińska i Tomasz Andrzej Krajewski